sobota, 31 października 2015

Wieczorny dylemat

 
Nadszedł ten cudowny czas kiedy nawet stado dzikich słoni ma problem żeby wyciągnąć mnie wieczorami z domu.
O ile w weekend nie ma takiego problemu, bo życie toczy się wówczas zupełnie innym rytmem, za to w tygodniu roboczym zdaża się, że muszę powalczyć sama ze sobą :)
Często wygrywam i jestem wtedy z siebie dumna !
Chyba nie da się żałować treningu ...
Oczywiście ... dom się sam  nie posprząta, zakupy same nie zrobią i obiad sam nie ugotuje, a post sam nie napisze. Zdarza się i tak, że po prostu szuka się pretekstu, aby ulec jesiennej chandrze.
Patrzę za okno i mimo, że nie szaleje śnieżyca i nie sypie gradem to dom wydaje się jak oaza w której przecież jest wszystko czego potrzebujesz. Więc czy naprawdę muszę wychodzić ?
 
Czasem się zdarza ;)
 



1 komentarz:

  1. Haha ☺ biedne kwiatki! Puli jak zwykle trafiasz w sedno. Zew kocyka i herbatki mnie też wzywa każdego wieczoru. Jesienią często wygrywa! :*

    OdpowiedzUsuń